sobota, 15 listopada 2014

Nadopiekuńczość

     Zdecydowanie nie jestem nadopiekuńczą matką. Pewnie poleje się na mnie fala "pozytywnych komentarzy" za to co napiszę ale to moje dzieci i wiem, że krzywdy im nie robię. 

    Pozwalam Olkowi na sporą samodzielność. Pozwalam mu na poznawanie nowych rzeczy, miejsc. Pozwalam mu samodzielnie chodzić, byle był w zasięgu mojego wzroku i głosu przecież nie będę dziecka wiecznie wszędzie targała za rękę.



     Spacery to u nas chodzenie, a nie wózek. Nie kupiłam wózka dla dwójki pomimo. że Olek miał dopiero dwa latka jak urodził się Wiktorek. Wyszłam z założenia, że najwyżej będziemy robić częstsze odpoczynki. Olek spacery kocha, potrafi chodzić, biegać bez wytchnienia po 2-3 godziny. No ale nie wszystkim się to podoba. Ile się nasłuchałam, że on za mały na takie spacery, że powinien jeszcze w wózku jeździć, że krzywdę mu robię, że go nadmiernie męczę. No cóż ja uważam, że ani go nie męczę, ani tym bardziej mu krzywdy nie robię. O ile mamy w Polsce obowiązek szkolny z wyznaczonymi ramami wieku dziecka to ram obowiązkowego jeżdżenia w wózku nikt nie wyznaczył. Jak mam go zmuszać do siedzenia w wózku jeżeli on lubi chodzić, biegać. Dla niego spacer to spacer a nie przejażdżka.

     Z racji tego, że chodzimy i nie stosuję wobec niego sztucznych spowalniaczy czyli np. szelek są czasami sytuacje gdy Olo maszeruje kilka albo kilkanaście metrów przede mną i Wiktorkiem. Zawsze przede mną, nigdy za mną żeby nie było, że wszystko mi jedno gdzie jest i co robi. No i to już jest nie do pomyślenia do starszych Pań jak mogę tak dziecko puszczać samo w świat. Z jednej strony mnie bawi ich zachowanie bo pozwalam mu na to w miejscach które znamy, gdzie nas znają, gdzie Olek czuje się pewnie i bezpiecznie a z drugiej strony strasznie mnie to denerwuje bo czasami słyszę pod swoim adresem niewybredne komentarze. Ile ja się nasłuchałam jaka zła jestem, nieodpowiedzialna, że dziecka nie pilnuję, nie kontroluję. Ostatnio nawet jedna z Pań złapała go za rękę i nic sobie z tego nie zrobiła, że dziecko się do mnie wyrywało bo stałam 10 metrów dalej. Zdecydowanie większą traumą było dla niego to, że obca kobieta na siłę go przytrzymywała niż to, że mama pozwala mu na rynku gonić za gołębiami.  



    Na placach zabaw pozwalam mu samemu poznawać nowe atrakcje. To on ma mieć z nich radochę, nie ja. Pilnuję go, jestem zawsze obok, jeżeli próbuje wejść na coś pierwszy raz asekuruję, pomagam jeżeli jest to konieczne. 



     Olek doskonale zdaje sobie sprawę z zagrożeń. Nigdy nie ignoruje mnie gdy mówię, że ma mi podać rękę bo będziemy przechodzić przez ulicę, czy jesteśmy na chodniku i jedzie sporo samochodów. Nigdy nie wyciąga ręki do psów czy kotów które spotka bo tłumaczę mu, że każde zwierzątko jest inne i nie wszystkie lubią być dotykane. Jest do tego stopnia ostrożny, że nawet jeżeli właściciel zwierzaka pozwala mu pogłaskać swojego pupila on zrobi to dopiero jeżeli ja pierwsza danego osobnika dotknę.
 
    Lubię gdy moje dziecko jest samodzielne, lubię jego zadowoloną minę gdy pozna coś nowego i staram się mu to umożliwić. Uwielbiam patrzeć na niego gdy zmęczony, ubrudzony wraca do domu i opowiada co robił, jak super się bawił. Kocham zachwyt w jego oczach gdy nauczy się czegoś nowego, gdy uda mu się na placu zabaw wspiąć w miejsce niedostępne dla niego do tej pory. Wiem, że jest szczęśliwy jeżeli może poznać dzieci, pobawić się z nimi.



    Nie uważam się za lepszą czy gorszą od innych matkę tylko przez to, że mam takie a nie inne podejście do moich dzieci ale też nie chcę być ofiarą czasami głupich, nieprzemyślanych komentarzy ludzi, którzy ani mnie, ani chłopców nie znają. Nie dopuszczam do sytuacji w których Olek bezsensownie krzywdził by siebie czy inne dzieci, nie pozwalam mu na tworzenie sytuacji w których jego zdrowie czy życie byłoby zagrożone ale umożliwiam mu poznawanie świata, rozwijanie się. Nie roztaczam nad nim ochronnego parasola, bo uważam, że czasami tak jak dorosły dziecko musi nauczyć się czegoś na własnych błędach. Wiktora pomimo jego choroby będę starała  się traktować podobnie, na tyle, na ile jego zdrowie mi w danym momencie pozwoli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz