wtorek, 28 października 2014

Poród

        Ostatnio burzę wywołał wywiad z Anią Wędzikowską na temat jej wyboru cesarskiego cięcia i powodów tej decyzji. Temat jest trudny, kontrowersyjny, budzący skrajne emocje. Mało gwiazd rodzi w publicznych szpitalach więc i opieka okołoporodowa jaką są otoczona jest trochę inna niż zwykłych kobiet których nie stać na poród w prywatnej klinice za kilka czy kilkanaście tysięcy. 

         Ja sama tak jak Ania Wędzikowska zawsze byłam zwolenniczką cesarskiego cięcia. Powodem był strach przed bólem. Potwornie się tego bałam. Teraz z perspektywy czasu wiem, że cięcie to wcale nie takie fajne, bezbolesne i bezproblemowe rozwiązanie. 

     Jestem po dwóch cesarskich cięciach. Dwa razy nie było innej możliwości. W obu przypadkach zdecydowało moje wysokie ciśnienie. Obie cesarki, a właściwie moje nastawienie do bólu i mojego zachowania po operacji było zupełnie inne. 

        Przy Olku wiadomo było, że nie mam szans na naturalny poród. Mój ginekolog oczywiście nie dał mi przyzwolenia na cięcie z wyboru ale potem gdy Olek od 28 tygodnia ciąży nie rósł a ciśnienie szalało nie było innej możliwości. Bałam się strasznie ale wtedy nie bólu, nie tego, że nie będę mogła chodzić tylko o Olka, o jego stan. Ja byłam nieświadoma tego co będzie po, jak będzie bolało, jakim koszmarem będzie wstawanie z łóżka, chodzenie itp. Olka po porodzie nie widziałam, zabrali go od razu na OIOM noworodkowy, mnie pozszywali i przewieźli na oddział. Leżeli było "fajne". Wstawałam po blisko 24 godzinach i to było pierwsze piekiełko. Zrobiło mi się słabo, wróciłam na łóżko ale pielęgniarki nie odpuściły. Zaprowadziły mnie pod prysznic, pomogły się umyć. No i wróciłam do łóżka. Nie miałam motywacji by walczyć, nie miałam siły wstawać, chodzić, wmawiałam sobie, że za bardzo mnie boli. Olka urodziłam w środę, w czwartek mąż na wózku zawiózł mnie do synka. Z cewnikiem na kolanach, nawet nie czułam upokorzenia, tak bardzo chciałam go zobaczyć. W piątek poszłam z mężem a wieczorem pod wpływem pielęgniarek z OIOMU zaczęłam walczyć. Odciągnęłam mleko i sama poczłapałam po windy żeby dojechać do synka trzy piętra wyżej. Bolało strasznie, nie umiałam się wyprostować, płakałam wstając z łóżka ale co trzy godziny musiałam ściągać mleko i zanosić je żeby dziecko mogło zjeść. Dostałam jakiegoś paskudnego przykurczu mięśni szyi, barków. Nie prostowałam się w zasadzie wcale, chodziłam jakbym była schorowaną staruszką. Dzisiaj jest mi za siebie i swoją słabość wstyd. W sobotę przenieśli mnie na "hotel", który był na tym samym piętrze co oddział Olka więc było bliżej. Dziewczyny chodziły w normalnych ciuchach, malowały się, żeby nie zwariować, żeby zrobić coś dla siebie więc i moje nastawienie stopniowo się zmieniało. 



        Wiktorka też urodziłam przez cc chociaż przy nim poczułam co to skurcze i jak mogą boleć. Skurcze miałam tydzień, niezbyt dobrze reagowałam na fenoterol w zasadzie wcale bo do 10 godzin od końca kroplówki skurcze wracały silniejsze, dłuższe. Tydzień walczono o to żeby Wiktor mógł doczekać skończenia 34 tygodnia ciąży. Było ciężko, dwie noce spędziłam w zasadzie płacząc ze strachu, z kroplówkami w obu rękach bo poza skurczami ciśnienie też szalało. Rozwalcie doszło do 2,5 cm i stwierdziło, że na tym byłby koniec. W szpitalu rozmawiałam z cudowną Panią doktor która przekonała mnie do porodu siłami natury. Nastawiłam się na to pomimo tego, że nigdy nie chciałam tak rodzić. No ale i tym razem nie mogłam. Decyzja o cesarce zapadła w ekspresowym tempie. Skurcze szalały, Wiktor był zmęczony, ciśnienie było już bardzo wysokie i nie reagowałam na leki. Ja sama byłam już wyczerpana i psychicznie i fizycznie. Od decyzji do operacji miałam 30 minut. Ledwo dałam radę się spakować i przebrać. Niby to samo ale emocje zupełnie inne. Wiktor miał być zdrowy, wierzyłam, że go zobaczę, przytulę. Lekarz i owszem pokazał mi go ale potem Wiktorek zaczął mieć problemy z oddychaniem i trafił na OIOM. Wtedy zaczął się koszmar, rozmowa lekarzy i pielęgniarek o pępowinie, o tym jaka jest strasznie gruba, strach o Wiktorka. Zaczęłam panikować, płakać. Na sali rozmowa z Panią neonatolog, pierwsze informacje o stanie Wiktorka. Wszystko to spowodowało, że nie myślałam na początku o sobie. Zaczęłam gdy po dwóch godzinach od cięcia zaczęłam czuć ból. Znieczulenie przestawało działać, paracetamol nie pomógł a następną dawkę silniejszych środków mogłam dostać za trzy godziny. Skupiałam się tylko na tym by nie wyć z bólu. Gdy już mogłam dostać kroplówkę okazało się, że wenflon nie działa, zapchał się. Kolejne pół godziny. Pielęgniarki wiedziały już, że mam potężny problem z żyłami, że nie można się wkłuć ale pani która przyszła widząc mój stan jakimś cudem dała radę już za drugim razem. Do rana myślałam tylko o tym, że muszę wstać i iść zobaczyć synka. Wstawałam sama bez proszenia, nikt nie musiał mi pomagać, wiedziałam jakie błędy zrobiłam po pierwszej cesarce i teraz już ich nie popełniłam. Mąż do Wiktorka mnie zawiózł bo inaczej pielęgniarki nie chciały się zgodzić. Wieczorem czyli dobę po cięciu byłam już u niego sama i kolejnego dnia też. Bolało jakby mniej, inaczej.



      Zdaję sobie sprawę, że miałam poniekąd łatwiej niż inne mamy. Nie miałam dziecka przy sobie. Chylę czoła przed kobietami, które po cesarce jak tylko wstają dostają dziecko, karmią je, przewijają. Strasznie żałuję, że ja tego nie doświadczyłam, jestem uboższa o najpiękniejsze bo pierwsze chwile życia moich dzieci. Ja musiałam walczyć z potwornym bóle żeby dojść do dziecka na oddział, żeby mieć siłę stać przy inkubatorze. Wiem jedno. Cesarka nie boli mniej, boli inaczej. Nie boli samo rodzenie dziecka ale boli później. Jest trudniej z walką o mleko bo przecież organizm potrzebuje więcej czasu na uruchomienie jego produkcji. Może i jest wygodna ale nie jest łatwa, miła i przyjemna. Blizna goi się kilka tygodni a przecież ta blizna którą widzimy nie jest jedyną. Cesarskie cięcie to normalna, poważna operacja, nie zabieg. Przecięte są wszystkie powłoki brzuszne, macica. Dzisiaj wiem, że mój strach przed bólem siłami był bezsensowny bo nie miałam pojęcia jak boli po cesarce.   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz