sobota, 22 listopada 2014

Mały złośnik

   Ostatnio u nas w domu zaczyna panować zastraszanie, szantażowanie, wymuszanie. Bynajmniej nie z mojej strony.

    Olek ma dwa lata i siedem miesięcy. Jakoś przetrwaliśmy jego roczek, naukę chodzenia, wchodzenie wszędzie, grzebanie w szafkach, uciekanie w sklepach, histerie na spacerach gdy miał odmienne zdanie niż my na temat powrotu do domu. To co teraz się dzieje zaczyna mnie przerastać.



     Kilka. a czasami kilkanaście razy na dzień jestem świadkiem napadu histerii o wszystko. Potrafi siedzieć i wrzeszczeć, wyć, rzucać zabawkami, pluć. Powód potrafi być tak błahy, że dla mnie jest wprost niezauważalny ale dla niego świat się zawalił. Powodów może być milion. To, że chce się akurat bawić figurką strażaka Sama ale nie wie gdzie po poprzedniej zabawie ją odłożył. To, że nie pozwalam mu chodzić po oparciu z kanapy. To, że nie dostanie kolejnego ciasteczka, albo ciasteczka zamiast śniadania. To, że skończyła się bajka, ale jak leciała zajęty był innymi rzeczami. To, że nie potrafi sam rozczepić klocków. To, że zupę trzeba podmuchać przed zjedzeniem. To, że nie biorę go na ręce zawsze wtedy gdy chce, bo np. mam je brudne z obierania warzyw na obiad. To, że nie pozwalam n-ty raz zgasić światła. To, że nie może wrzucić kolejnej łyżeczki cukru do herbatki.Mogłabym tak wymieniać w nieskończoność.



       Najczęściej próbuję z nim zacząć wtedy rozmawiać. Co prawda z reguły ja mówię, mówię, mówię a on wrzeszczy ale w kocu dociera do niego, że mówię. No ale ostatnio zaczął intensywnie ze mną dyskutować. O ile dyskusją można nazwać próbę zastraszenia własnej matki. Coraz częściej słyszę: Policjantu, przyjedz do nas domu i zabierz mamę do mamochodu (Policjancie przyjedź do nas do domu i zabierz mamę do samochodu). Nie wiem skąd mu się to wzięło, policja nas nie odwiedza, nawet naszego bloku nie odwiedza. Nigdy nie używałam straszenia go policją, nie mówię do niego, że ktoś przyjdzie, że go zabierze. W takich sytuacjach opadam z sił, nie mam argumentu, pasuję, nie wiem co odpowiedzieć.

      Od zeszłego tygodnia pojawiło się coś jeszcze i to doprowadza mnie do rozpaczy. Olek mówi do mnie: Mamusiu, to moja wina, mamusiu nie kochasz mnie. Serce mi się kraje jak takie słowa słyszę. Nigdy ani do Olka ani nawet w kłótniach z mężem nie obarczam nikogo winą. Nigdy nie powiedziałam ani nie powiem do własnego dziecka, że go nie kocham. Nie wiem czy on mówi to świadomie czy nie, nie wiem czy rozumie cokolwiek z tego co mówi ale mnie strasznie jego słowa bolą. Ja jestem z gatunku ludzi lubiących mówić o uczuciach. Lubię mówić moim dzieciom, że je kocham, że je lubię. Chcę żeby te słowa nie były dla nich obce, żeby kiedyś nie miały problemu z wyrażaniem uczuć.



      Nie wszystkie napady złości da się przeczekać i przegadać, czasami trzeba interweniować. Oczywiście metod ujarzmienia małego człowieka jest mnóstwo, tylko którą zastosować żeby dziecka nie skrzywdzić i w dodatku żeby była skuteczna.

      Potępicie mnie pewnie ale kilka razy dostał klapsa. Już nie stosuję bo po pierwsze mój moralniak, a po drugie Olek reaguje na nie w specyficzny sposób: otrzepuje się, pociąga nosem i po męsku stwierdza: Już nie będę płakał. Nie koncentruje się na tym za co był klaps tylko na tym żeby pokazać, że jest silny.

      Krzyczenie odpada bo nic sobie z niego nie robi. Ja mam zdarte gardło, a on przychodzi i mówi coraz częściej: Nie krzycz mamusiu na Olusia bo Oluś nie chciał być niegrzeczny.

      Ignorowanie napadu wściekłości też w zasadzie się nie sprawdza, bo w ogromniej większości przypadków Olek jeszcze bardziej się nakręca i czasami zaczyna się aż zanosić.

     Przytulanie i wyciszanie czasami skutkuje, a czasami wychodzę z niego z siniakami bo nie patrzy gdzie tylko tłucze piąstkami na ślepo.

     Odciąganie uwagi jest dość skuteczne chociaż nie zawsze. Czasami kończy się potwornym bałaganem i wrzaskiem z kolejnego powodu, bo przecież walnął w zabawki, rozsypał je i teraz nie ma ochotnika do posprzątania ich.

      Mamy też karną poduszkę. W kącie pokoju kładę jednego wybranego jaśka i na nim zdarzyło się Olkowi dwa razy jak do tej pory wylądować. Nie jestem z siebie dumna jak on siedzi i płacze na tej poduszce ale bynajmniej wtedy jest szansa, że zatrzyma się na chwilę w swojej złości i będzie chciał się przytulić.

      Nie znam skutecznej recepty na poskromienie jego złości. Nie chcę na wszystko mu pozwalać chociaż wiem, że to zagwarantowałoby mi ujarzmienie mojego dziecka. Chcę za to wychować go na mądrego człowieka, na człowieka który będzie miał szacunek do siebie, do innych ludzi, do zwierząt i rzeczy.  Piszcie co chcecie, potępcie mnie za klapsy, za krzyczenie. Może i są rodzice którzy nigdy nie pozwolili sobie na taką utratę panowania nad sobą, ale jest ich garstka. Ja zdecydowanie do nich nie należę i mam odwagę się do tego przyznać. Nie upieram się przy jednej metodzie dotarcia do niego, próbuję nowych rzeczy,  uczę się współpracy z własnym dzieckiem. Codziennie doświadczam dzięki niemu nowych sytuacji, nowe emocje pojawiają się w moim życiu. Codziennie stoję w obliczy podejmowania decyzji dotyczących postępowania z Olkiem, reagowania na jego zachowania. Nie jestem zwolenniczką kurczowego trzymania się zasad podawanych nam przez poradniki, czytam ale nie traktuję ich jako jedynej prawdy. Nie chcę żeby moje dziecko czuło się więźniem zasad, chcę żeby było szczęśliwe, żeby dobrze wspominało swoje dzieciństwo, żebyśmy za kilkadziesiąt lat potrafili z sobą rozmawiać, potrafili się wspólnie śmiać i wspominać jego dziecięce wybryki.




6 komentarzy:

  1. Przeczytałam i zastanawiam się, co zrobiłabym na Twoim miejscu. Ewentualne bunty jeszcze przed nami, więc póki co nie mam prawa się chyba wypowiadać. Jednak mogę tylko przypuszczać, jak przykre muszą być dla Ciebie niektóre słowa synka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pociesza mnie to, że jak się nie złości to potrafi też sam przyjść, przytulić się i powiedzieć, że mnie kocha, albo że jestem kochana. Nie jestem więc taką złą matką jak w momentach buntu wydawać by się mogło. Czas buntu trzeba przetrwać. U każdego dziecka jest inny i każde dziecko na inne rzeczy zareaguje.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja miałam taki sam problem z histerią. Każda z Twoich metod się sprawdzała ale na chwilę. Potem przyszedł okres zadawania pytań, jak coś mu nie pasowało pytał: mamusiu dlaczego tak jest?. Teraz jest okres powtarzania za mną bo przecież pani w przedszkolu każe powtarzać za sobą i tym samym sprawdzanie po jakim czasie matce puszczą nerwy :) Ale i tak uważam że najlepsze dla mojego dziecka było pójście do przedszkola, mimo że we wrześniu przechodziliśmy 2 tygodnie histerycznego płaczu i zostawiania go u pani na siłę to teraz moje dziecko nie wyobraża sobie że nie chodzi do przedszkola. Zmiany w jego zachowaniu są duże, jest cichszy, spokojniejszy, już tak szybko się nie denerwuje, potrafi sam więcej zabaw sobie wymyśleć no i co najważniejsze zaczyna jeść więcej potraw, na razie co prawda tylko w przedszkolu- w domu różnie to bywa- ale je. Siła przebywania w
    grupie działa :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Grupa jest i dobrym i zły rozwiązaniem, jak wszystko chyba. Dobre aspekty wymieniłaś a złe z czasem przyjdą: robienie krzywdy, brzydkie wyrażanie się, kłótnie. Złotego środka nie ma, z dzieckiem trzeba być, trzeba rozmawiać, pracować. Nasz książe z racji tego że nie chce na stałe zaprzyjaźnić się z nocnikiem na przedszkole musi jeszcze trochę poczekać ale mam nadzieję, że nadejdzie ten dzień:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dokładnie, tych złych nie da się uniknąć chociaż na razie nie zaobserwowałam nic na minus, być może bardziej jak pójdzie do szkoły to dają o sobie znać. A co do nocnika- da radę, my odstawialiśmy pieluchę jak Paweł skończył 2 latka ale miałam o tyle komfort że jak byłam przed domem i zamoczył majteczki bo nie zdążył ich zdjąć albo tak był zajęty zabawą że nie odczuwał potrzeby siku to biegłam do domu po nowe bo był to okres letni. W nocy jeszcze spał jakieś 8 miesięcy temu bo nie chciałam wywierać na nim presji i nadeszła taka noc że powiedział że nie chce spać w pampersie- co prawda noc średnio przeze mnie przespana bo co 2,5- 3 godzin go wysadzałam żeby nie zamoczył łóżka bo jednak bardzo dużo pił w ciągu dnia- ale po paru dniach się przyzwyczaił i już wołał. Więc jeśli chodzi o moją opinię w odstawieniu pieluchy to uważam że Olek dojrzeje psychicznie do tego i sam Ci powie że chce spróbować bez pieluszki bo już przecież jest duży :) Trzymam za niego kciuki :) W końcu to już niedługo będzie duży facet :):) [ mój 4-latek twierdzi że już jest prawie dorosły] :)

    OdpowiedzUsuń
  6. My mamy kolejny okres bez sikania w pampersa ale nie cieszę się bo to pewnie znowu tylko kilka dni będzie trwało.

    OdpowiedzUsuń