czwartek, 11 grudnia 2014

Jedz zielone bo zdrowe. Czy aby na pewno??

      Ile ja się w życiu nasłuchałam, że trzeba jeść warzywa i owoce. Że zielone to zdrowe bo ma żelazo, witaminy i inne takie. Ile razy sama jako dziecko na siłę miałam wpychane owoce czy warzywa na które wcale nie miałam ochoty. 

    Zielone nie zawsze jest zdrowe, nawet jeżeli nazywa się szpinak, brukselka, brokuł czy fasolka szparagowa. Zielone, czerwone, żółte w zasadzie wszystko jedno jakie coraz częściej jest sztuczne i napełnione chemią. Trudno tu mówić o samym zdrowiu płynącym z jedzenia takich produktów.



      Kocham targowisko, uwielbiam stoiska z warzywami i owocami. Miałabym ochotę kupować wszystko po kolei i próbować. No ale zdrowy rozsądek na szczęście też ma coś do powiedzenia. 
Kupuję zawsze u jednej Pani i nie chodzi o cenę. Już się nauczyłam, że ona jest ważna ale nie najważniejsza. Ważniejsza od ceny jest jakość. Nie chodzi mi o tę jakość która jest na zewnątrz, nie chodzi mi o piękny wygląd, o idealną skórkę, o nie to dla mnie nie jakość. To dla mnie wabik, ściema, generalnie oszustwo. 
Moje ulubione stoisko jest tak fajne, że mam możliwość tam popróbować. Nie ma czegoś takiego, że nie można, że klient wymyśla. Sami proponują degustację. I mi się to podoba. Wiem, że są za swój towar pewni, że sami go jedzą, że znają się na tym co robią.



Jakim cudem dobre może być jabłko którego nawet robaczek nie chciał bo nie umiał przejść przez skórkę, która jest tak potwornie nafaszerowana chemią, że nas od niej odrzuca? 

Jakim cudem dobra ma być fasolka szparagowa jeżeli patrząc na nią mamy wrażenie, że była kserowana, bo wszystkie wyglądają identycznie? 

Jakim cudem dobry ma być pomidor po oparzeniu którego w miseczce zostaje nam żółta woda? 

Albo te idealne papryki z błyszczącą skórką, która nawet po sparzeniu jest czasami niejadalna.


     Kupując warzywa i owoce trzeba być realistą, to co ładne niekoniecznie jest zdrowe i bezpieczne dla naszego zdrowia. Wiadomo od zjedzenia jednego takiego pomidora nic nam nie będzie ale po kilku czy kilkunastu latach nasz organizm może zacząć się buntować. Coraz częściej mamy problemy z jelitami, coraz więcej chorób nowotworowych nas dotyka. Zdrowa dieta to nie tylko ładne warzywa i owoce. 

    Kiedyś nie zwracałam na to uwagi. Oczy otworzyły mi się podczas jednej z rozmów ze znajomym rolnikiem. Przeraziło mnie gdy zaczął wyliczać ile oprysków jest potrzebnych żeby ziemniak czy ogórki nadawały się do zebrania i sprzedaży. To straszne czym jesteśmy faszerowani, chemia jest wszędzie, warzywa dostają wspomagacze po to by rosły, by ich kolor był intensywny, by dłużej były świeże. Oczywiście kolejna dawka musi być przeciw stonce, mszycy, wszelkim innym zarazom, robalom itp. Macie już dość? Bo ja tak.

    Teraz nie zwracam uwagi na wygląd. Wolę kupić te nieidealne warzywa, w końcu nie idą na wystawę, a do garnka. 

Pierwsza zasada jaką się kieruję to staram się kupować polskie produkty. Powód: nie dostały dodatkowej porcji chemii która pozwoliłaby im przetrwać długą podróż. Wiadomo cytrusy są poza wszelkimi zasadami, polskich nie mamy.

Druga zasada: staram się nie kupować w marketach. Może i są tam o wiele tańsze warzywa ale też czas ich przechowywania jest czasami przerażający. Siedzą biedne w chłodniach długimi dniami i nocami bo przecież tylko na tiry opłaca się marketom kupować, a potem w zderzeniu z wyższą temperaturą w naszych domach od razu się psują. O jakości marketowych produktów pisać chyba nie trzeba, ile razy natknęłam się na suche w środku pomarańcze czy cytryny, jabłka nadające się tylko do wyrzucenia bo w środku były zepsute.

Trzecia zasada: Uważam z promocjami. Nie zawsze to co na promocji się opłaca. Czasami o złotówkę drożej można kupić dużo lepsze warzywo czy owoc, przede wszystkim świeższe, mniej zmaltretowane, takie które ma nieuszkodzoną skórkę, nie jest odgniecione, pęknięte.

Czwarta zasada: Kupuję na bieżąco. Nie robię zapasów warzyw i owoców bo one szybko niszczeją. Wolę kupić mniej a częściej i tym samym nie wyrzucać, nie marnować jedzenia. 


Piąta zasada: Jeżeli mam możliwość korzystam z zapasów mamy. Moja mama robi wszelkiego rodzaju przetwory w większości z warzyw i owoców z własnego ogródka. W zimie chętnie zabieram od niej wałówkę w postaci słoików z kompotami, sałatkami, ogórkami, buraczkami. W lecie często dostaję świeże warzywa i owoce. Mama chemii nie używa więc są o dużo mniej skażone, nie ma że wcale bo przecież w wodach gruntowych i powietrzu też różne świństewka krążą. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz