poniedziałek, 1 grudnia 2014

Panika moje drugie imię

     Co jakiś czas wpadam w panikę. Przerasta mnie choroba Wiktorka, to wieczne sprawdzanie, szukanie, monitorowanie, wykluczanie kolejnych możliwych chorób. Wysiadam nerwowo, płaczę, krzyczę, wewnętrznie jestem rozsypana. Teraz też mam takie dni. Czas przed Świętami powinien być radosny, wypełniony planowanie, zakupami, pieczeniem ciasteczek, a ja póki co nie mam na nic siły. Siedzę i myślę co w najbliższych dniach nas czeka, jakich lekarzy mamy do odwiedzenia, jakie badania do zrobienia. Chciałabym zasnąć i obudzić się jak już będzie po. 

      Kocham Wiktorka najbardziej na świecie i wiem, że muszę dać radę. Muszę wszędzie z nim być, muszę trzymać go za rękę, utulić jak będzie płakał po pobieraniu krwi, zabawić w czasie usg. Muszę pamiętać o wszystkich pytaniach jakie mam do zadania, muszę spisać wszystko to co mnie męczy i spędza sen z powiek.Właściwie nie muszę, chcę. Chcę bo go kocham, bo jest dla mnie strasznie ważny, bo mnie potrzebuje.


Umie się ktoś tak opluć jak ja?


    Pewnie dla większości z Was to dziwne co piszę. Ot wizyty, pobranie krwi, nic nadzwyczajnego. Tylko, że on nie ma ani wizyty u pediatry ani pobrania krwi na zwykłą morfologię. Dla części z Was wizyta u normalnego lekarza to przeżycie, mnie zdecydowanie bardziej męczy wyjazd do specjalisty. Wizytę mamy u onkologa, kolejną. Tego chyba najbardziej zawsze się boję. Rak to taka wielka czarna chmura która nam Witem wisi, a ja nie mogę zrobić prawie nic żeby ją odgonić. Budowa nerek Wiktora budzi niepokój u onkologów, czekamy czy coś z tego wylezie czy tak będziemy się przez najbliższe lata stresować. Przed tą wizytą mamy serię badań. Usg brzuszka bo tam mogą dziać się cuda. Niedawno tez byliśmy ale... no właśnie nie będę komentowała. Na niektóre badania szkoda pieniędzy z NFZ. Mamy jeszcze zaplanowane usg dopplerowskie rączek i lewej nóżki przez obrzęki, które Wiktorkowi towarzyszą od września. No i jeszcze najgorsze. Badanie krwi, oznaczenie markerów. Wiktor ma dziewięć miesięcy, powinien mieć to badanie robione co 6 tygodni. a będzie miał pierwszy raz. Taki malutki absurd. Z drugiej strony dobrze, że wreszcie będzie je miał robione systematycznie.

      Często dziękuję Bogu, że Wiktor jest nieświadomy tego wszystkiego co się dzieje, że nie będzie pamiętał. Tyle, że ten cudowny stan wiecznie trwał nie będzie. Niedługo na widok pielęgniarek, lekarzy będzie panika bo będzie ich kojarzył z bólem, ze "zmuszaniem" do jakiegoś zachowania. Będzie tak jak większość chorych dzieci nienawidził motylka - wenflonu. Niedługo zacznie pytać czemu płaczę, a ja nie potrafię się czasami opanować. Siedzę i ryczę bo nie potrafię się opanować. Nie będzie potrafił zrozumieć dlaczego nie może się zachowywać tak jak koledzy, dlaczego matka patrzy przerażona jak biega, gra w piłkę?

Rodzinna kąpiel - tata w roli fotografa:)

      Chciałabym żeby te Święta niezależnie od tego jakie Wiktor będzie miał wyniki były dla nas wyjątkowe. Wyjątkowe bo pierwsze w czwórkę. Wyjątkowe bo jego pierwsze. Mam nadzieję, że będę umiała się nimi cieszyć, że nie będę wyła po kątach. Mam nadzieję, że tam u góry ktoś spojrzy na nas łaskawym okiem i pozwoli nam spokojnie spędzić ten czas z bliskimi.

1 komentarz:

  1. Życzę Wam, by los przyniósł zdrowie, mniej problemów i szczęśliwe, bez chorób dzieciństwo dla Wiktorka :*

    OdpowiedzUsuń