poniedziałek, 26 stycznia 2015

Oprawczynie...

    Trzęsie mną od środka gdy widzę historie o matkach zabijających własne dzieci. Nie potrafię sobie poukładać w głowie jakim trzeba być okrutnym człowiekiem żeby urodzić, popatrzeć na to bezbronne maleństwo i zabić. Udusić, uderzyć głową i ścianę, czy Bóg raczy wiedzieć jak jeszcze pozbawić tego maleńkiego człowieczka życia. Zamordować w bestialski sposób, a potem ukryć ciałko, zakopać, spalić, wsadzić do plastikowej torby i wyrzucić gdzieś pod płotem jak śmiecia. Nie wiem jakim trzeba być człowiekiem by katować własne dziecko, by je głodzić, bić, by patrzeć na nie bez krztyny miłości, by izolować je od świata, rówieśników, by nie pozwolić chodzić do szkoły.




    Co jakiś czas pojawiają się w wiadomościach takie obrazki. Matka z ukrytą twarzą, zbulwersowani sąsiedzi, którzy oczywiście niby widzieli ale nie byli pewni, rodzina, która przegapiła poród chociaż wszyscy byli akurat w domu, gdy ona za ścianą rodziła. Ludzie ile można udawać ślepotę? Ile można twierdzić, że się nie widzi sąsiadki ciężarnej po raz n-ty, a potem przemykającej już nagle i bez ciążowego brzucha, i bez dziecka? Ile można nie słyszeć rozdzierającego płaczu dziecka za ścianą? Ile można udawać, że nie zna się numeru na policję? do opieki społecznej? Ile można odwracać głowę widząc dziecko z siniakami na ciele? 

   Nawet dzisiaj w  informacjach najpierw wiadomość o matce która zamordowała swoje dziecka zaraz po urodzeniu, potem informacja o zwłokach niemowlaka w plastikowej torbie którą ktoś znalazł pod płotem cmentarza, a na koniec reportaż o rodzicach dzieci które są odcięte od świata, z nikim nie mają kontaktu. 

Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego żyjemy w takim świecie? 

   Czy to na serio takie trudne podnieść słuchawkę? Powiedzieć kilka zdań i poprosić o zachowanie anonimowości jeżeli boimy się zemsty sąsiada? Czy warto udawać, że się nie widzi, nie słyszy i potem mieć wyrzuty sumienia do końca życia? Ja nie umiałabym zignorować takiej sytuacji. Nie potrafiłabym spokojnie przechodzić obok takich ludzi. Nie umiałabym bez emocji patrzeć na ich cierpiące dziecko.

   Nie rozumie dlaczego krzywdzenie bezbronnego dziecka jest łatwiejsze niż podjęcie decyzji o jego oddaniu. Przecież nikt nie potępi kobiety, która urodzi i świadomie powie: nie chcę go, nie czuję się na siłach by wychować, nie stać mnie, nie kocham tego dziecka. Mamy okna życia, można zostawić w szpitalu, można oddać zakonnicom.  Przecież nawet porzucenie u kogoś na klatce schodowej, zostawienie w publicznym miejscu jest lepsze niż zamordowanie. Tyle rodzin czeka na dzieci, chce adoptować, może zapewnić tym dzieciom dom, dać miłość...



  Osobiście potrafiłabym zrozumieć kobietę która świadomie oddała dziecko. Przyznała, że nie potrafi pokochać, wychować. Umiałabym jej chyba nawet współczuć, byłabym w stanie jej pomóc. Za nic jednak nie jestem w stanie wybaczyć "matce" która morduje, katuje bezbronne dziecko. Nie mam dla takich kobiet litości, nie widzę wystarczająco okrutnej kary dla takiej osoby. Nawet nie jestem w stanie zaakceptować nazywania jej matką, jaka matka daje życie, a potem w bestialski sposób je odbiera. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz